Przytoczony list wymaga komentarza. Jak widać, Lelewel za Polaków uznawał wszystkich mieszkańców dawnej I Rzeczypospolitej, bez różnicy stanu i wyznania, także tych, którzy dość krótko i dawno podlegali władcom polskim (Łużyczanie, Ślązacy itd.). Była to stara tradycja: nie licząc włościan, nad których narodowością nie zastanawiano się przed XIX wiekiem, Polakiem był ten, kto był lojalnym poddanym króla polskiego i płacił podatki. Wyłaniający się z listu opis polskiej rzeczywistości pasował głównie do Królestwa Kongresowego, mniej do Galicji, a w niewielkim stopniu do Wielkopolski i Kujaw, gdzie przewidywano główne uroczystości. W Wielkopolsce uwłaszczenie chłopów nastąpiło niemal przed czterema dekadami, a proces demokratyzacji i budowy nowoczesnego społeczeństwa był daleko posunięty. Nie było powodu, by warstwy wyższe miały się obawiać uświadomienia chłopów, których młode pokolenie w większości ukończyło już szkołę elementarną i odbywało służbę wojskową. Także Galicja przeszła już proces uwłaszczenia, natomiast w Królestwie Kongresowym obawy ziemian na reakcję chłopów mogły mieć uzasadnienie.
Lelewelowe uwagi dotyczące polskości osób o różnych wyznaniach również nie bardzo pasowały do wielkopolskiej rzeczywistości. Muzułmanów i prawosławnych niemal tu nie było, Żydzi właśnie kończyli proces germanizacji i deklarowali się jako Niemcy wyznania mojżeszowego. Ćwierć wieku później już „szerzyli niemieckość na wschodzie”, między innymi przystępując do Hakaty. Kościół ewangelicki, wpierany przez władze, stał się narzędziem germanizacji polskich ewangelików i ci z nich, którzy chcieli zachować polską narodowość, zaczęli przechodzić na katolicyzm.
Autor listu nie uwzględnił też reakcji władz pruskich, których zgoda lub jej brak decydował o powodzeniu przedsięwzięcia. A władze mogły mieć sporo zastrzeżeń. Od kilkudziesięciu lat usiłowały one zintegrować zagrabiony kraj poprzez germanizację najpierw struktur państwowych, a potem społeczeństwa. W Wielkopolsce mieszkało wówczas około 20% Niemców i 5% zgermanizowanych Żydów, na których lojalność król pruski mógł liczyć. Polacy w większości jednak nie tylko nie ulegli urokowi języka i kultury niemieckiej, ale udowodnili swoją nielojalność wobec Prus, wywołując cztery powstania [1], biorąc udział w kampanii napoleońskiej czy w powstaniu listopadowym na terenie zaboru rosyjskiego. Zwołanie znacznej liczby osób różnych stanów, pochodzących z trzech zaborów, w miejsce położone tuż nad granicą prusko-rosyjskiej na zorganizowaną z dużym rozmachem patriotyczną uroczystość, która mogła budzić poczucie polskiej wspólnoty narodowej było dla Prus i Rosji niebezpieczne. Z kolei pomysł z ostentacyjnym włączeniem się arcybiskupa Przyłuckiego w takie uroczystości mógł mieć bardzo złe konsekwencje dla polskich katolików i dla Kościoła w Wielkopolsce. Władze pruskie nie miałyby nic przeciwko „mieszaniu się Kościoła do polityki”, jeśli to mieszanie wspierałoby interesy króla pruskiego kosztem Polaków. Jeśli byłoby odwrotnie, Prusacy chętnie wykorzystaliby pretekst do zmiany hierarchy na spolegliwego Niemca, który by gorliwie współpracował z władzami nad germanizacją podległych owieczek [2].
O tym, jak się zakończyła pierwsza próba obchodów jubileuszowych, po części możemy się dowiedzieć z kolejnego listu Lelewela do Jana Bernarda Langego w Gnieźnie [3]:
„Bruksela, 10 października 1860
Wczesno w roku bieżącym zgłosiliście się do mnie z powodu zamierzonego obchodzenia tysiącznej rocznicy wyniesienia rodziny Piasta do steru sprawy narodowej w Polszcze. (…) Gdy czas upływał, spominaliście o postanowieniu wyrozumiewania wprzód okoliczności. Pomyślałem wtedy, że obchód się nie uda, że go nie będzie. Później nie wiadomo nam było (…) jaki (…) obrót wzięło, aż list Wasz z 27 września objaśnia, co się stało. Wszystko było umówione z proboszczem w Kruszwicy i dzień uroczystości ogłoszony, kiedy na cztery dni przed oznaczoną uroczystością proboszcz kościoła kruszwickiego z rozporządzenia arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego zapowiedziane nabożeństwo publicznie w Dzienniku Poznańskim odwołał. Nie wymieniacie w liście swym, jakie mógł mieć powody arcybiskup do podobnego rozporządzenia. (…) Nadmieniacie, że naleźli się duchowni obchodowi przeciwni utrzymując, że chrześcijaństwo do Polski weszło dopiero 965 roku. Ciasne pojęcie rzeczy, a gruba nieświadomość może upornie powtarzać, że chrześcijaństwo wprowadzone zostało do Polski 965 ochrzczeniem Mieszka. Wiadomoć, że 958 już był biskup polski Jordan (….) Koniecznie tedy chrześcijaństwo w Polszcze było rozpowszechnione, a to obojego obrządku (…) słowiańskiego i łacińskiego. Apostoł Metody 884 wzywał z Popielów Wyszewitę w Wiślicy panującego do ochrzczenia się. Wiślica była wówczas jedną z głównych Polski stolic. ( ) Co bądź na sto lat przed Mieszkiem, za Popiela czasu opowiadane było i krzewiło się chrześcijaństwo w Polszcze. A dwaj do dworu Popiela nie puszczeni, co gościnę u Piasta naleźli, byli Wiznog i Osław, Metodeja uczniowie (…)Nie od (…) Mieszka więc liczą się lata zaszczepienia chrystianizmu w Polszcze, ale (….) od zaranku apostołki Cyryla i Metodeja temu lat tysiąc. (…) Co dotąd w liście powiedziane, dobre jest dla księży nieuków, jakich w Księstwie Poznańskim nie braknie (…) Tylko około dwóchset zjechało się osób. Cześć im, których, dodajesz, Szanowny Ziomku, w liście swym, nie doszło na czas odwołanie arcybiskupim rozporządzeniem. ( ) byli, co rozporządzenie podobne poczytali za zdrożne, gorszące, bez jakiego dla sprawy narodowej znaczenia, boć ta nie w czterech kościółka jakiego ścianach zamknięta miała przed sobą łomy i zgliszcza Kruszwicy, goplanne wody Piastów ziemię wilgocące, unoszące Popielidów i Piasta łodzie; … Że coś nieszykownie poszło, ze smutkiem wyrażacie zmartwienie swe. ( ) A tymczasem słuchaj, cny obywatelu, w dzwony bijące na Wawelu. Tegoż dnia, w którym się obywatelstwo pod Kruszwicą zjeżdżało, to jest 25 września, obchodzono w Krakowie tysiączną rocznicę pierwszego Piasta. Uroczyste odbyto nabożeństwo na Wawelu (…) Poczciwej to młodzieży staraniom zawdzięczało miasto i kraj ten obchód pamiątkowy. ( …) Modlono się w kościele i dumano smutnie nad wieżą Popiela, a w południe rozjeżdżali się wszyscy. (…) Korespondent Przeglądu Poznańskiego twierdzi, że pojawiły się projekta wyzwolenia Popielowej wieży z własności niemieckiej”
—
[1] Powstanie równoległe powstaniu Kościuszkowskiemu w 1794 roku, zwycięskie powstanie wielkopolskie wykorzystujące wojnę Prus z Napoleonem w 1806 roku oraz powstania w czasie Wiosny Ludów w 1846 i 1848 roku. Po tych ostatnich powstaniach niektórzy spośród znaczniejszych ziemian wielkopolskich uznali, że nie ma sensu przelewać daremnie krwi. Lepiej będzie zadbać o rozwój kultury narodowej i o polski stan posiadania, tak by społeczeństwo w dobrej kondycji przetrwało do czasów, kiedy wybuchnie wojna między zaborcami, co da Polakom szansę na odzyskanie niepodległości. Zajęli się więc gospodarką, wspierali kulturę i ubogich, narażając się na zarzuty ugodowości, czy nawet zdrady narodowej.
[2] Warto tu zwrócić uwagę na kuriozalny wręcz przykład braku zrozumienia uwarunkowań wielkopolskich w XIX w. przez jednego z historyków warszawskich, Helenę Więckowską, wydawcę korespondencji emigracyjnej Joachima Lelewela, z którego to opracowania pochodzi cytowany list. Redaktorka korespondencję Lelewela do Rożańskiego opatrzyła następującym „objaśniającym“ przypisem: „Dziewięciowiekowa rocznica powierzenia Piastom władzy nad Polską wywołała żywe zainteresowanie w Poznańskiem. Mimo przewidzianego oporu ze strony władz pruskich i lojalnego społeczeństwa wielkopolskiego chciano nadać uroczystości charakter manifestacji narodowej. Jeden z ziemian, zdaje się właśnie Rożański z Paniewa zaproponował obchód w Gnieźnie nad Gopłem, gdzie miał Piast przemieszkiwać i objąć władzę ponoć w czasie podbierania miodu. Przed uroczystością zwrócił się inicjator do Lelewela z prośbą o radę i pewne szczegóły historyczne. Uroczystość nie odbyła się według projektu Lelewela, nabożeństwa odmówił ugodowy arcybiskup Przyłuski“. W przypisie tym prof. Więckowska (1897-1984), Warszawianka pochodząca z rodziny inteligenckiej, polska patriotka, uczennica prof. Marcelego Handelsmana, historyk XIX wieku, zasłużona dla kultury polskiej, całkowicie przeinaczyła wymowę listu Lelewela, umieszczajac w komentarzu naukowym stereotypy na temat Wielkopolski, powtarzane w warszawskich dowcipach rodem z przysłowiowego magla. Pomijając błędną nazwę miejscowości adresata (pisze Paniewo zamiast Padniewo, co może uchodzić za błąd literowy), autorka pisze o „dziewięciowiekowej rocznicy”, choć z listu jasno wynikało, że to millenium. Obawiający się buntów chłopskich ziemianie z Kongresówki zmienili się w przypisie we władze pruskie i lojalne wobec tych władz społeczeństwo wielkopolskie. Gniezno, rzecz jasna, nie leży nad Gopłem, jak to sądzi Więckowska. Podobna postawa nie jest zresztą wyjątkiem u historyków wywodzących się z dawnych zaborów rosyjskiego i austriackiego.
[3] Listy emigracyjne Joachima Lelewela, wyd. i wstępem poprzedziła Helena Więckowska, t. IV, Wrocław-Kraków, s. 466-471, List 1244.
^