14 stycznia 2006 r. mija okrągła rocznica urodzin zasłużonego piewcy archeologii polskiej, pana prof. Andrzeja Abramowicza. Z tej okazji wraz z życzeniami zdrowia i wszelkiej pomyślności pragniemy dedykować Szanownemu Jubilatowi odrobinę dawnej poezji, związanej z archeologią. 

Wszystkie wiersze związane są w jakiś sposób z Wielkopolską, przynajmniej poprzez osoby ich twórców, związanych z Wielkopolską, choć nie braknie peanów na cześć rodzimych starożytności. W Poznaniu zresztą mariaż archeologii i poezji w Wielkopolsce zawsze był dość silny. Najbardziej płodnym archeologiem – „wierszokletą” był prof. Józef Kostrzewski, który pozostawił liczne rymowane dedykacje swych prac, a zeszyt z jego młodzieńczymi wierszami znajduje się podobno w szkole w Węglewie. Znani są też dwaj współcześni twórcy poezji i zarazem archeolodzy, Andrzej Sikorski i ostatnio Andrzej Michałowski z IP UAM.

Najstarsze dwa wiersze napisano w 1859 r. Jak wynika z kontekstu, dwaj ówcześni turyści, jak byśmy dzisiaj ich nazwali, zwiedzili Ostrów Lednicki 28 sierpnia 1859 roku, a kiedy wrócili, w Imiołkach spisali swoje wrażenia. Wiersze ofiarowali właścicielowi wyspy, hr. Węsierskiemu, który wpiął je w poszyt dokumentów dotyczących wyspy (poszyt obecnie w zbiorach Biblioteki Kórnickiej). To ten sam, z którego korzystał prof. Jerzy Fogel przy pisaniu swojej „Pompeji Polskiej”). Żaden z autorów, ani Wacław Zadora Łącki? [ewentualnie Łęcki], ani Ignacy Piotrowicz, nie występują w Wielkopolskim Słowniku Biograficznym czy w Polskim Słowniku Biograficznym. Pierwszy to zapewne jeden z polskich ziemian, może znajomy hr. Węsierskiego, o drugim wiadomo jedynie, że pochodził z Kalisza. Wiersz pierwszy przedstawia stan wiedzy na temat Ostrowa Lednickiego z połowy XIX wieku, a także aktualne wówczas wątki polityczne – antyniemieckie i antyaustriackie nastroje Polaków w tym czasie.

I.
Wspomnienia z Ostrowa Gnieźnianka

Smutny Ostrowie, wśród wodnej topieli,
Co wytrzymujesz z burzami zapasy,
kilkuwiekowy dziś nas przeciąg dzieli,
Jak Twoje świetne przekwitnąłeś czasy;

 
A nawet dawniej już Twą piękność znali
Starzy poganie, bo na tej dąbrowie,
Bogini Lednej cześć swą oddawali;
Z tąd Lednogórskie Jezioro się zowie.

Dziś tylko szczątki Świątyni w rozkopie
I reszty ruin starego Zamczyska,
Gdzie nie raz czaszka ludzka się wykopie,
Smutne pomniki Twego uroczyska.

 
Ułamki broni, naczynia skruszone;
Albo ząb tura sponadbrzeżnych lasów,
Falą Jeziora na brzeg wyrzucone
Są nieme świadki, twoich świetnych czasów.

Ale wędrowcze, jeśli wśród zadumy,
Chcesz coś odgadnąć? przychodź tu z wieczora,
Abyś podsłuchał nadbrzeżnych traw szumy-
Jak rozmawiają z falami jeziora.

 
Bo na tej wyspie, wszystkie zioła trzciny,
Na pniach tych samych prababek wzrastają
Co w pełni życia znały te ruiny,
I jedna drugim wciąż to powtarzają.-

Lud z bliskich wiosek chodzi tu na zwiady,
I widzą ognie, słyszą ludzkie gwary,
Szczęki oręża, hałasy biesiady,
Jakieś w koronach migają się mary-

 
Bo tu wieść dawna między gminem krąży
O tronie złotym zakopanym w ziemi;
Więc w tej ufności każdy tu z nich dąży
Że się odkryje błyskami swojemi.

Dzieje też mówią o tronie Karóla
Wielkim zwanego, co był w Akwizgranie,
Co Otton Cesarz przysłał go dla króla
Chcąc uczcić przez to Jego panowanie;

 
I nie dziw, bo tu nasz Bolesław Chrobry,
W którego rządach jaśniała korona,
Lubił się bawić, a jako Pan dobry
Tutaj ugaszczał Cesarza Ottona.

Swej wspaniałości dawał mu dowody,
Bo jak zwiedzał grób, Wojciecha świętego,
Bosemu, zasłał suknem dla wygody,
Dwie mile drogi, do Gniezna samego

 
A nawet może, gdzie tych gruzów kupy,
Gdzie ze swym gościem razem zabawiali,
Pierwszą myśl powziął wbijać owe słupy
Na znak graniczny, w Ossie, Dnieprze, Sali.-

On tu po bojach sobie odpoczywał,
Ow sławny szczerbiec, tu do pochwy składał,
Tu znoje trudów, w Jeziorze obmywał
I błogich rządów zamiary układał.

 
Oj, gdybyś wiedział, bohatyrze królu,
Jak twą gościnność Niemcy odpłacili,
Ile przynieśli nam nieszczęść i bólu,
Pewnoby wina z tobą tu nie pili:-

Lecz naszych królów zalety są godne,
Bo znów Jan trzeci, swą dzielną prawicą,
Wybawił z więzów to plemię wyrodne,
Pobiwszy Turków pod jego stolicą.

 
A dziś podstępem, obłudą i zdradą,
Tych samych Królów stolicę zasiedli,
I na znękany naród więzy kłądą:
Za to żeśmy ich z upadku wywieli:-

To wieczna plama! tej nigdy nie zmyją,
Bo co raz bardziej do serca się zbliża,
I choć dziś czelnie między nami żyją,
Lecz wiedzą dobrze że to ich poniża

 
I na tej wyspie zgliszcza obrażone,
Były deptane nieprzyjaźną nogą
Ale przez godną rękę odkupione,
Jeszcze zajaśnieć w potomności mogą.-

Czci godny mężu, co w szlachetnym czynie
Chronisz te miejsca, kosztem i zachodem
Niechaj Twa pamięć świeci w tej ruinie
Wdzięczność Ci składam wraz z całym Narodem

 
Wac. Zadora Łącki (?)

pisano z Imiołkach po zwiedzeniu wyspy
d 28 sierpnia 1859