część II – wstęp

Rok po publikacji Sadowskiego, czyli w maju 1878 r., nad Baryczą koło Odolanowa pracował mierniczy J. Hegner. Wówczas to w pobliżu przejścia przez bagna w Odolanowie, blisko domu Werszesinsky’ego (zapewne Wrzesińskiego) natrafił on na pale dębowe, szkielet ludzki, szkielet koński, monetę Wespazjana oraz guzik. Ponadto dowiedział się, że na bagnistych łąkach nad Baryczą w okolicznych miejscowościach znajdowano więcej pali, których chłopi wywieźli już ponad pięćdziesiąt wozów. W czasie wywiadu z miejscową ludnością, zarówno z chłopami, jak i np. z wikarym Berkowskim, Hegner zebrał informacje o innych znaleziskach w okolicy.

W 1878 r. instytucja wojewódzkiego konserwatora zabytków w Poznaniu nie była wprawdzie jeszcze znana, ale nie oznaczało to, że nie było urzędowej ochrony zabytków. Zgodnie ze znaną sobie instrukcją Hegner o swym odkryciu powiadomił właściwe władze, czyli Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Berlinie, prosząc o wytyczne i przesyłając sprawozdanie z dotychczas podjętych czynności konserwatorskich. Za pośrednictwem odpowiednich urzędników Minister zasięgnął informacji u okolicznych mieszkańców na temat znaleziska. Miejscowy komisarz obwodowy, nazwiskiem Schmidt, stwierdził w sierpniu 1878 r., że pale mogą stanowić pozostałość mostów lub młynów wodnych (podobne znaleziono w dolinie Baryczy koło wsi Rososzyca – Młyn Kruża). We wrześniu skorygował swe informacje – na bagnie Baryczy ludzie wbijali niegdyś pale dębowe i na to układali deski, na których z kolei budowano stodoły na siano. Poinformował też, że w samym Odolanowie i w okolicy w czasie budowy domów znajdowano monety z XIII wieku i z czasów rzymskich. Z kolei w Nabyszyczach na wzgórzu natrafiono na broń i monety średniowieczne, w Świecy i Raczycach – na popielnice, a w Górce – na dłuto kamienne. Także nadleśniczy Lust (list z 3 października 1878) wątpił w istnienie budowli palowych. Miejscowy starosta, v. Massenbach, w liście z 11 stycznia 1879 r. wymienił grodziska w Odolanowie, Harich (?), Nabyszycach, Topoli Wielkiej, Raczycach, a także opisał inne znaleziska z tych okolic. Pale miały znajdować się w Garkach na łące Michała Dymały, zwanego także Dymalasem.

Ponieważ z owych opinii nic nie wynikało, w marcu 1879 Minister zwrócił się do eksperta, tajnego radcy medycyny, Rudolfa Virchowa, najznakomitszego wówczas profesora antropologii w Niemczech i znawcy pradziejów. Virchow odpowiedział, że owszem, pale należy zbadać i mógłby się tym zająć dyrektor poznańskiego gimnazjum Fryderyka Wilhelma, dr Wilhelm Schwartz, który już wcześniej miał doświadczenie wykopaliskowe i współpracował z Virchowem. Badania wszak powinny być kompleksowe, aby odpowiadały na następujące pytania:

– czy i na jakim stanowisku w obrębie bagien Baryczy występują pale w większej liczbie i   w systematycznym układzie
– na jakim stanowisku na brzegu bagien obok pali znajdują się urny lub liczne skorupy
– jakie jest położenie tych miejsc w stosunku do grodzisk w Topoli Wielkiej i Wielowsi
– jakie jest położenie tych miejsc, w stosunku do miejsc znalezienia innych starożytności   przedhistorycznych w tych okolicach (porównaj pracę Sadowskiego, Über die   Handelstrassen…, s. 133, 160-161)
– należy też zbadać grodziska w okolicy Odolanowa i zastanowić się nad ich rolą jako   starych przejść przez bagna Baryczy

część III – rozwinięcie

26 kwietnia 1879 r. Minister Oświaty i Medycyny przysłał do władz prowincji w Poznaniu pismo, że w oparciu o opinię R. Virchowa nie jest przeciwny udzielenia zezwolenia na poszukiwania archeologiczne w rejonie Baryczy. O ile dyrektor Schwartz podejmie się zadania, może liczyć na zwrot kosztów do wysokości 450 marek. Minister oczekiwał teraz wniosku na te pieniądze od Schwartza, a potem także sprawozdania z prac. Schwartz oświadczył wówczas „uniżenie swą gotowość zajęcia się nimi [badaniami] w interesie nauki”. Kilkudniowe prace planowano około Zielonych Świąt (badania grodzisk) oraz latem (poszukiwania na bagnach). Schwartz proponował skorzystanie z doświadczeń prof. gimnazjalnego Kraemera (nie udało się), oraz profesora gimnazjalnego Pfuhla (geologia i przyroda). Ostatecznie w badaniach udział wzięli Schwartz, nauczyciel Wituski, Hegner i Pfuhl, a także wikary Berkowski. Termin podjęcia prac nie został dotrzymany, z powodu wyjątkowo wysokiego stanu wód w owym roku. W czasie pierwszej wyprawy ekipa musiała zadowolić się obejrzeniem miejsc pracy z daleka. W lipcu zajęto się grodziskami. Spośród znanych (koło Będzieszyna, Ociąża, Czekanowa – 2, Pogrzybowa, Topoli Małej, Topoli Wielkiej, Sulmierzyc i Wielowsi), zbadano grodziska w Pogrzybowie, Sulmierzycach i Topoli Wielkiej, a także hipotetyczne grodziska koło Raczyc, Uciechowa i Świecy, które ostatecznie okazały się naturalnymi wzniesieniami. Zrezygnowano z badania w Nabyszycach z powodu zniszczenia stanowiska.
          

13 września 1879 r., kiedy otrzymano telegraficznie wiadomość, że wody opadły, ruszono na bagna. Właściciel łąki, gdzie było najwięcej pali, nazwiskiem Dymała, odmówił wpuszczenia ekipy, ale zgodził się jego sąsiad. Z prac sporządzono sprawozdanie: „Protokół . Sobota, dnia 13 września 1879, rano, 7 godzina. Obecni: pan dyrektor Schwartz, pan mierniczy Hegner i kandydat Harhausen. (…) rozpoczęto wykopaliska na łące dzierżawionej przez gospodarza Kurzawskiego, położonej niedaleko Baryczy, gdzie w różnych miejscach mają znajdować się pale. Najpierw odsłonięto rusztowanie palowe nr I. Znaleziono 34 pale, stojące po dwa w rozstawie po 25 cm i parami w odległości około 50 cm od siebie. Cała długość [obiektu] od pary słupów nr 1 do pary słupów nr 17 wynosi 8,35 m. (…) odkryte pale były z drewna dębowego, trójgraniaste, łupane dwukrotnie z pnia, a ich trzecią stronę tworzyła kora drzewna. Obecnie pale posiadają długość 1,25 m (…) ich szerokość wynosi 12-15 cm. Dołem były starannie zaostrzone i tkwiły około 13 cm w dnie jeziernym, a 20 cm w leżącym na nim warstwie belek. Nad tą warstwą leżała faszyna powiązana przy pomocy tych pali i sklejona tłustą gliną. Między rzędami ukazały się ślady zbutwiałych, nieciosanych pni, leżących na warstwie faszyny. Ostatnia warstwa wynosiła 37 cm, na której leżała inna, grubości 25 cm, składająca się z warstwy gliny i zmurszałych korzeni roślin. Wreszcie ukazał się torf grubości około 35 cm,. Kiedy kopano wokół przy palu 17, by stwierdzić, czy budowla ciągnie się dalej, w odległości 1 m natrafiono na urządzenie z belek a. (…) Że to urządzenie rozciąga się po obu stronach pali, wnioskować można z ułożonych na kształt zapory poprzecznych belek (…) Na południe od wykopu odkryto drugie rusztowanie, składające się z dwóch par pali, które ukazały się dołem pod kątem ostrym w kierunku południowym i ostatecznie (…) powiązane były pojedynczymi palami. Także tutaj natrafiono na [pewnej] głębokości na belki poprzeczne. W jednym z tych rzędów znajdowało się 12, w drugim 18 par pali, pierwszy długości 7,70, drugi długości 8 m i wreszcie oddalone od siebie o 60 cm. W obu miejscach kopał p. Harhausen do głębokości dna jeziora, by (…) zbadać, czy nie znajdują się tu jakie dalsze ślady i resztki osady ludzkiej, lecz na próżno. (…) Po pewnym czasie przyszli panowie Hegner i Harhausen i powiadomili, że podczas dalszych poszukiwań (…) znaleźli nasiona, które przynieśli (…) razem z należącą do nasion łodygą. P. Hegner określił je jako jęczmień, żyto, proso, len groch i konopie, a liczni z obecnych wieśniaków przyznali mu rację (…) p. Pfuhl uważa masę, określoną przez p. Hegnera jako jastrych, za rudę darniową (…)”. Prace były utrudnione, z powodu stałego zalewania wykopów przez wodę. Badania dokończone zostały przez J. Hegnera, ponieważ Schwartz musiał wracać do Poznania. Udało się natrafić jeszcze na pomost i palenisko w jego pobliżu, dalej na liczne ziarna i węgiel drzewny. Ostatecznie Hegner sądził, że znalazł pomosty dawnych mieszkań ludzkich, skoro wydobyto z wykopu ziarna zbóż. Na rusztowaniu nr 1 mógł znajdować się dom mieszkalny, a na drugim – pomieszczenie dla bydła.